Kurtyzana, kupiec i syrena, czyli o radości z nieśpiesznego czytania.

To książka, która zabierze Was w podróż do dawnego Londynu, do miejsc spokojnych i przewidywalnych jak kupieckie domy oraz niebezpiecznych i kuszących jak przybytki rozkoszy z pięknymi kurtyzanami. Po ulicach suną karoce, światem rządzi pieniądz, a mężczyźni ustalają reguły gry.

W odległej Ameryce koloniści walcząc z oddziałami brytyjskimi uzyskali niepodległość, część czarnoskórych przyjeżdża do Anglii, ale cóż, wolnością się nie najedzą. Londyn się rozwija, rośnie, ale sytuacja kobiet i imigrantów zmienia się niewiele, nadal jest ciężka.

Głównym bohaterem powieści jest starszy kupiec Jonah Hancock. Pewnego jesiennego dnia w 1785 roku odwiedził go kapitan jednego z jego statków. Była to wizyta wyczekiwana i upragniona, bowiem o statku nie było wieści od dawna i kupiec bał się, że stracił ładunek i załogę. Część obaw niestety się sprawdziła – statek przepadł, nieoczekiwanie jednak kapitan przewiózł panu Hancockowi… najprawdziwszą syrenę. Martwą. Kupcem targały różne uczucia, wściekłość, niedowierzanie, zdumienie, rezygnacja, w końcu za namową kapitana postanowił pokazywać ludziom morską istotę za opłatą i w ten sposób przynajmniej w części odzyskać utracone pieniądze oraz zawodową reputację. Zgodził się nawet wypożyczyć syrenę do jednego z najbardziej ekskluzywnych domów publicznych w Londynie. Od tego momentu życie spokojnego pana Hancocka zmienia się diametralnie – bo kurtyzany to niebezpieczne stworzenia.

„Syrena” to przede wszystkim powieść o kobietach. Różnych. O kobietach-żonach i kobietach-kurtyzanach, o pewnego rodzaju syrenach, o kobietach zależnych od mężczyzn, szukających wolności i/lub bezpieczeństwa. O tym jak ciężko było (a w niektórych krajach i kulturach nadal jest) urodzić się kobietą.  

Bardzo polubiłam bohaterów. Pan Hancock był na swój sposób niesamowity, taki prostolinijny, szczery i uczciwy. Angelika, jedna z prostytutek, to wulkan grożący eksplozją i chodząca sprzeczność, postać, której przemiana w połowie książki była dla mnie trochę trudna zaakceptowania, ale w sumie sympatyczna. Role drugoplanowe, obsadzone głównie przez kobiety, były świetne. Autorka naprawdę nadała każdej postaci oryginalny charakter, zindywidualizowała je, tchnęła w nie życie.



„Syrena” to książka wyjątkowa, którą czyta się z przyjemnością, jednak najlepiej oddać się lekturze bez pośpiechu i na spokojnie, bo wymaga od czytelnika trochę cierpliwości. Choć urzeka klimatem i pociąga pomysłem fabularnym, to nie spełnia wszystkich pokładanych w niej czytelniczych nadziei. Historia płynie, ale jakby nie ma w niej prawdziwego momentu kulminacyjnego. Owszem są dwa ważne wydarzenia, wokół których kręci się fabuła, ale ciąg zdarzeń, sposób snucia opowieści jest trochę niedopracowany, czegoś brakuje, zwłaszcza w drugiej połowie książki. Nie jest to powieść, którą czyta się z zapartym tchem, by szybko dowiedzieć się co było dalej. To raczej rzecz do nieśpiesznej lektury. Bywa też tak, że ciekawe wątki nagle się urywają (co pod koniec historii stało się właściwie z ciałem syreny; jak potoczyły się losy prostytutek Polly i Elizy; co dalej z dwójką głównych bohaterów, czy kolejne lata spędzone razem były dla nich szczęśliwe; a pani Frost?). Historia się kończy, a ja, jako czytelnik, chciałabym wiedzieć znacznie więcej, nie podoba mi się tyle znaków zapytania i niedopowiedzeń. Aż się prosi o jakiś dodatkowy, zamykający poboczne wątki rozdział.

Niemniej czytałam z przyjemnością i kiedyś jeszcze do niej wrócę. Jeśli autorka napisze coś nowego i powieść ukaże się w Polsce, to sięgnę po nią od razu, bo mimo mankamentów tej pierwszej debiutanckiej książki, widać że Imogen Hermes Gowar ma niesamowity talent. Ta historia ma mnóstwo uroku, drugie dno i niesamowity klimat. A syrena z rybim ogonem, to tylko (aż) dodatek i metafora.

No i to piękne wydanie (nawet czcionka użyta w książce ma historyczny rodowód!).

Syrena i Pani Hancock