„Okrutny książę”, czyli władza, polityka i trup pod łóżkiem

Okrutny książę recenzja

Każda władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje absolutnie”. Jude, bohaterka Okrutnego księcia dogadałaby się z autorem tych słów, Johnem Actonem, bez problemu. Mogłaby mu opowiedzieć o tym, jak elfy, wykorzystując magię i długowieczność, bezlitośnie niewolą ludzi, jak bestialsko walczą o koronę, jak z nudów delektują się widokiem zbrodni. No, ale tak się złożyło, że Jude i angielski historyk nie mogą ze sobą porozmawiać. Trudności są dwie. Po pierwsze angielskiemu historykowi zmarło się w 1902 roku, a po drugie Jude, chociaż jest człowiekiem, żyje w świecie elfów.

Nigdy nie zadzieraj z elfem!

Mama Jude była i odważna, i szalona. Wyszła za mąż za elfa-żołnierza i, będąc z nim w ciąży, uciekła z kochankiem-człowiekiem. Zero instynktu samozachowawczego! (Za dużo telenowel, za mało lekcji angielskiego. Prawdopodobnie nie przerabiała w szkole Króla Olch/Elfów Goethego).

Skończyło się gorzej niż źle. Była krew, miecz i trzy dziewczynki sieroty porwane ze świata śmiertelników do krainy elfów. Wśród nich Jude.

Oczywiste, że życie między istotami, które mogą za pomocą czarów zrobić z Tobą wszystko i które (w większości) uważają ludzi za podgatunek, nie jest łatwe. Różnie można na taki stan ciągłego zagrożenia reagować. Jude, w przeciwieństwie do siostry bliźniaczki, nie chce się wtopić w tłum, być grzeczną i niewidzialną. Ani w głowie jej wychodzenie za mąż za elfa, który by ją chronił. Jude chce władzy, przynajmniej trochę. Dąży do tego, by zostać rycerzem i dzięki temu usamodzielnić się, uniezależnić na tyle, na ile to możliwe dla człowieka w świecie elfów.

 

Krwawa zbrodnia na zawsze odmienia los trzech sióstr. Zostają porwane do świata elfów, bajecznego Elysium. Upływa dziesięć lat, Jude pragnie za wszelką cenę odnaleźć swoje miejsce w krainie elfów – lecz dumni elfowie gardzą śmiertelniczką, a wzgardliwszy od innych jest książę Cardan, najmłodszy i najokrutniejszy z potomków Najwyższego Króla. By zdobyć pozycję na Dworze, musi rzucić Cardanowi wyzwanie – a następnie ponieść konsekwencje. Jude poznaje labirynt intryg i ułudy, odkrywa własną przebiegłość i to, że zdolna jest zadać ból a nawet śmierć. Gdy za sprawą zdradzieckich knowań elfowym dworom zagraża niebezpieczeństwo pogrążenia się w chaosie krwawej wojny, Jude gotowa jest narazić życie, by ocalić siostry i Królestwo. (Okrutny książę – opis fabuły od wydawcy)

 

Jak matka, tak córka

Gdyby jakimś cudem John Acton porozmawiał z Jude, mógłby ją ostrzec, by nie popełniała tych samych błędów, co jej rodzicielka. Tak już jednak jest, że historia lubi się powtarzać (tym razem za mało lekcji historii) – Jude zadarła z elfem. I to nie byle jakim, bo z samym księciem Cardanem, nadętym, acz bardzo przystojnym, bubkiem. Nie zrobiła dokładnie tego samego co jej rodzicielka, ale i tak dość, by zapracować sobie na śmiertelnego wroga. Bo jeśli trzeba coś wiedzieć o Jude, to to, że dyplomacja nie jest jej mocną stroną. Jej atuty to miecz w dłoni, spryt i improwizacja.

Gdybyśmy jednak robili wszystko kropka w kropkę jak nasi rodzice, to dalej polowalibyśmy na mamuty, prawda? Jest więc szansa, że bohaterka, całkiem bystra dziewczyna, jakoś wybrnie z tej niebezpiecznej sytuacji, a obserwowanie, jak walczy z przeciwnościami i snuje intrygę niczym partię szachów, jest co najmniej przyjemne.

 

Okrutny książę Holly Black recenzja

 

Okrutny książę – oczekiwania vs. rzeczywistość

Zastanówmy się co powinna mieć dobra, lekka i rozrywkowa książka fantasy o dzielnej bohaterce i elfach.

Check lista (jeśli coś ominęłam, wytknijcie mi w komentarzu ;) )

  • Fajna bohaterka, którą się lubi  – jest! Jude to harda babeczka, żaden tam romantyczny, zawstydzony Kopciuszek
  • Świat, w który można uwierzyć – ujdzie w tłoku. Te ropuchy, na których jeździ się jak na koniach, to jednak przegięcie.
  • Mężczyźni/elfowie, którzy rozbudzają naszą wyobraźnię – tak, obecni! (chociaż w realu byliby bez szans; od razu byśmy pogoniły takich gnojków, choćby nie wiem jak przystojnych)
  • Akcja – oj na początku to niemrawo idzie, ale potem rozkręca się i hula aż miło.
  • Nieprzewidywalność – w przypadku paranormal romance marzenie ściętej głowy, ale tutaj, niewiarygodne, od połowy książki jest całkiem sporo niespodzianek.
  • Syndrom „jeszcze jeden rozdział” – tak, po średnim początku, jest coraz lepiej. Wciąga, zasysa i nie chce odpuścić.
  • Love story – no coś tam kiełkuje i buzuje, jest bardzo obiecująco, wyobraźnia pracuje.

 

Plusy, minusy i literówki

Holly Black przygotowała dla czytelnika intrygującą powieść. Kilka rzeczy można było pokręcić i doszlifować (słaby początek), ale finalnie Okrutny książę jest wciągający i ma dużo fabularnych asów w rękawie. Owszem, główna bohaterka czasem robi dokładnie to, czego się po niej spodziewamy, owszem, czasem wszystko idzie jej zbyt łatwo i tak, owszem, wszyscy przewidujemy, że ona i on… Ale i tak w pewnym momencie nie sposób oderwać się od lektury, a tempo akcji wzrasta niesamowicie i nie zwalnia aż do ostatniej strony. Są więc mankamenty, to nierówna powieść, ale i tak warto.

Czego natomiast Holly Black nie zrobiła, a irytuje przy czytaniu, to liczne literówki i różne stylistyczne potknięcia. Raczej nie jest to wina tłumacza, ale pośpiesznej redakcji i korekty. Cóż, pozostaje przymknąć oko i mieć nadzieję, że w drugim tomie wszystko będzie dopięte na ostatni guzik i czytelnik będzie mógł w spokoju, bez analizowania (bez)sensu co poniektórych zdań, cieszyć się lekturą. Bo po przeczytaniu pierwszego tomu od razu chce się poznać dalsze losy Jude i Cardana!

 

Aha, jeszcze słowo o tytule recenzji…

Owszem trup w książce jest i to nie jeden, i nie dwa, z czego jeden jest pod łóżkiem, a drugi i spółka nie. ;)

 

Dziękuję Wydawnictwu Jaguar za egzemplarz książki! :)