„Alder. Tajemnica Zamku Bazina”, czyli o fantastycznych bestiach, szkockich lasach i zuchwałym studencie zoologii, a przede wszystkim o tym, jak Marta Merriday zaskakuje czytelnika.

Jebor Bazin

Zaskoczenia w literaturze to świetna (święta?) rzecz. Nagłe zwroty akcji, dobry bohater okazuje się tym złym, a ten zły całkiem sympatycznym, no i to ona zabiła, a nie on. Wiecie o co chodzi, im więcej niespodzianek tym lepiej. Bywa i w drugą stronę, czekamy na hit, a w ręku kit, zaskoczeń zero, może poza jednym, nudą i przewidywalnością fabuły. Ale to nie w tym przypadku. Z „Adlerem” jest zupełnie inaczej. Naprawdę rzadko zdarza mi się czytać książkę, która niesie ze sobą tak wiele przyjemnych niespodzianek.

Bo po pierwsze…

To debiut, a do tych, nauczona doświadczeniem, podchodzę ostrożnie. Tymczasem, o rany, jakie to dobre, jakie smaczne! Tu każde słowo jest przemyślane, każda linijka brzmi zachęcająco i chce się więcej (na szczęście to grube danie – 606 stron!)

 

Adler Marta Merriday

Po drugie fabuła

Biorąc książkę do ręki, ba nawet po przeczytaniu pierwszego rozdziału, spodziewałam się, że skoro mowa o nieznanych bestiach, tajemniczych potworach rodem z baśniowych krain lub prehistorycznych czasów, to mam w planach lekturę spod znaku fantastyki. O słodka naiwności! „Adler” to miszmasz wielu gatunków. Przede wszystkim przygoda z domieszką tajemnicy i sensacji, mocno doprawiona humorem i ironią, z leciutką nutką fantastyki. (Jak już mówiłam, bardzo smaczne danie ;)

Opis z okładki wcale tak dużo nie zdradza (i bardzo dobrze), więc akcja naprawdę wciąga i wbija na dłużej w fotel. Ja też nie będę Wam szczegółowo opisywała kto jest kim, po co i dlaczego, bo w tym przypadku im mniej wiecie o całej historii przed jej przeczytaniem, tym lepiej. Łapcie więc opis z okładki:

Adler jest studentem zoologii, zapalonym myśliwym i członkiem elitarnego Klubu Zoologów. Pewnego dnia w siedzibie Klubu w Edynburgu zjawia się nieznajomy dżentelmen z Południa, który prosi Adlera o pomoc w rozwiązaniu mrocznej zagadki lasów Sussex. Na zaproszenie dżentelmena Adler trafia do osobliwej krainy, zamieszkanej przez wojowniczych farmerów, kłusowników i arystokratów. Kto stoi za krwawymi incydentami?

Po trzecie Adler, czyli bohater

Młody, przystojny, bezkompromisowy. Zdolny myśliwy, utalentowany student zoologii, mężczyzna, który nie boi się stanąć do walki. Nie ma co ukrywać, brzmi kusząco. Na taki anons randkowy niejedna by odpowiedziała. ;) No, ale nie jest aż tak różowo. I to właśnie jest kolejne miłe zaskoczenie – autorka umiejętnie stworzyła bardzo intrygującego głównego bohatera, nadając mu zarówno cechy pozytywne, jak i kilka negatywnych. To nie jest kryształowy charakter. A do tego obok głównego bohatera pojawia się jeszcze jeden indywidualista – Jegor Bazin.

Spójrzcie no tylko na tych przystojniaków ;)

Adler fragment okładki

Adler, student zoologii i łowca dzikich bestii. Ilustracja Jung Shan

 

 

Jegor Bazin fragment

Jegor Bazin, myśliwy, lubi turnieje rycerskie ;) Ilustracja Jung Shan

 

 

W jednym z wywiadów autorka zdradziła, że Adler „łączy cechy mojego ulubionego Davida Attenborough, ale również Indiany Jonesa i Sherlocka Holmesa” (źródło)

Po czwarte humor

Nie spodziewałam się, że będzie tak zabawnie. Jeśli kiedyś będziecie stać w kolejce po autograf Marty Merriday, uważajcie! Ma niesamowity zmysł obserwacyjny. Dużo w „Adlerze” humorystycznych porównań i spostrzeżeń.

 

– Zmęczyło mnie to wszystko! – rzucił gniewnie sir George. – W moim domu jest za dużo kobiet – poskarżył się.

– To jest ich więcej? – zdumiał się Adler.

– A ta jedna to za mało?

 

– Adler musi zadbać o swoje sprawy – rzekł z naciskiem sir George. – My zaś, moja droga, musimy zadbać o nasze.

 – Co masz na myśli? – spytała.

– A to, że za chwilę zjawi się tu policja. A ja bardzo nie chciałbym się z nimi spotkać. Dżentelmeni, moje dziecko, lubią towarzystwo psów – ale wyłącznie rasowych. (Adler, s. 339)

 

Nagła śmierć Hugona pogrążyła w smutku nie jedną osobę. Tak się przynajmniej zdawało, bowiem na pogrzebie zjawiły się cztery (Adler, s. 24)

 

Po piąte audiobook, czyli genialny Leszek Filipowicz

Ja jestem z tych, co to wolą czytać, niż słuchać. Tak mam i już. Ale gdy usłyszałam Leszka Filipowicza czytającego Adlera zachwyciłam się. To jest świetne. Nic nie przesadzam.

Na samym początku książki poznajemy trzech skłóconych ze sobą bohaterów o różnej narodowości: Chińczyka, Brytyjczyka i Rosjanina. Lektor wcielając się w postacie miał chyba frajdę, bo mógł zaszaleć i pokazać swój talent (różne sposoby mówienia, czasem w użyciu język rosyjski, silne emocje). W interpretacji Filipowicza wszystko żyje, dzieje się tuż obok, a dialogi od razu wywołują szeroki uśmiech na twarzy słuchaczy.

Sprawdźcie sami. Tutaj fragment audiobooka 

 

I po szóste Szkocja

Wiecie za co lubię kryminały Rowling (tak, te pisane pod pseudonimem jako Robert Galbraith)? W znacznym stopniu za tło. Tam aż czuć Londyn. A u Marty Merriday widać Szkocję (i nie tylko). Są nawiązania do Muru Hadriana (tego co miał Rzymian chronić przed wrogimi plemionami Piktów, mieszkających na terenie dzisiejszej Szkocji), sporo jest też natrząsania się z angielskich wyższych sfer (wszystkich „sir”, co to pracą się nie skażą, tylko na polowania z pieskiem łażą).

I tak na przykład, czy wiedzieliście, że każdej jesieni brytyjscy przewoźnicy zmieniają rozkład jazdy pociągów (tzw.leaf fall timetables), bo tony liści opadają na tory?

Love nawiedzał swą wiejską rezydencję zazwyczaj tylko w weekendy, w tym tygodniu jednak pojawił się na wsi już w środę wieczorem.

– Brytyjska kolej wkroczyła w nowy sezon – wyjaśnił znajomym. – Sezon opadania liści. Liście, te skurczybyki, opadają bezczelnie na trakcję i paraliżują ruch kolejowy w kraju. Diabelskie nasienie! Co roku to samo: wielogodzinne opóźnienia, skasowane połączenia. Postanowiłem przyjechać wcześniej. (Adler, s. 259-260)

 

Podsumowując

„Adlera” czyta się lekko, szybko i z dużą przyjemnością. To wielowątkowa powieść przygodowa z oryginalnym bohaterem, dopracowanym i wiarygodnym tłem oraz zaskakującą fabułą. Książka przesycona jest humorem i ironią, a jednak uważny czytelnik dostrzeże między słowami kilka trudniejszych tematów tj. wychowanie nastolatków, otoczenie, a jednostka, cena indywidualizmu czy wytyczanie granic w nauce.

Po prostu uwierzcie, książka jest świetna. Naprawdę warto się dowiedzieć, o co chodzi z tą „Tajemnicą zamku Bazina”. :)

No i zabójcze bestie działają na wyobraźnię :)

I nie przejmujcie się tym, że to pierwszy tom, a Wy już chcecie przeczytać od razu całość, żeby nie czekać w zawieszeniu na finał historii. Autorka nie trzyma czytelnika w niepewności – powieść ma 606 stron i wszystkie wątki rozpoczęte w pierwszym tomie, również są nim zamknięte. W kolejnej części na Adlera czeka nowa przygoda.

 

Adler powieść Marta Merriday

 

 

– To już, to wszystko?- zapytacie – A kim właściwie jest Marta Merriday?!

Już mówię :)

Miłośniczka podróży i audiobooków, pisarka, outsider z wyboru. Studiowała w Krakowie i Edynburgu, pracowała w brytyjskim parku narodowym, w Bawarii była członkinią klubu strzeleckiego. Humor zawsze i niezawodnie poprawia jej lektura książki „Życie i niezwykłe przygody żołnierza Iwana Czonkina” Wojnowicza.

„W dawnym życiu próbowałam swoich sił w rozmaitych organizacjach: od brytyjskiego public sectora po charities i korpo. Wyniosłam z tych doświadczeń myśl, którą najlepiej ujął w słowa Joseph Conrad: „It’s extraordinary how we go through life with eyes half shut, with dull ears, with dormant thoughts”. Piszę od zawsze. Jako pisarz mam szansę uniknąć tego stanu, o którym mówi Conrad. Pisarz, jak Adler czy inny łowca, musi wyostrzyć zmysły, by chłonąć ten świat w najdrobniejszym detalu.” (źródło)

Każde miejsce inspiruje ją do pisania. Teraz, oprócz prac nad serią o Adlerze, Marta Merriday szlifuje swój anglojęzyczny debiut, powieść „The King of Marksmen”: „Piszę opowieść o młodym chłopaku z norymberskich elit, który służy w gildii strzelców broniących miasto. W powieści jest wiele motywów – młodzieńczy bunt, przygoda w mrocznym, magicznym lesie, bawarskie obyczaje, nieodwzajemniona miłość, rywalizacja między młodymi strzelcami. Motywem przewodnim jest przyjaźń, która narodzi się – na przekór wszystkiemu – pomiędzy głównym bohaterem, a pewnym młodym poszukiwaczem przygód.”

Obecnie Marta Merriday mieszka w stolicy Australii.

 

I jak, zaintrygowani? :)