Ustawa o stałej cenie książki potrzebna jak lodówka na Antarktydzie. Księgarze konta czytelnicy.

kłótnia

Zagadka: Czego tej wiosny najbardziej boi się polski czytelnik? Książek pod ochroną! ;) Taki paradoks. 

 

Naczytałeś się pewnie w necie o ustawie o stałej cenie książki? Komentarzy jest mnóstwo, ale szersze przedstawienie sprawy to już rzadkość. Nie jestem alfą i omegą w dziedzinie handlu, ale rzecz dotyczy rynku książek, więc przypatruję się temu już od kilku lat (tak, dobrze przeczytałeś – lat – bo sprawa wcale nie jest nowa). Jeśli chcesz wiedzieć o co w tym wszystkim naprawdę chodzi i skąd wziął się pomysł na ustawę, to znajdziesz tu dużo ciekawego materiału. 

 

Zaczęło się od małych księgarń. Zasłużenie lub nie, często postrzega się je jako perełki na kulturalnej mapie Polski (takie, bawiąc się w grafomańskie metafory, książkowe oazy na małomiasteczkowej pustyni literackiej). I tak się sprawy ułożyły, że owe księgarnie popadły w tarapaty. Na rynku książek rozpętała się wojna na ceny, zniżki i promocje. Na tym polu bitwy drobni księgarze nie mają szans z wielkimi molochami. Duzi dyktują warunki. Uradzono więc, że trzeba z tym coś zrobić. A konkretnie uradziła Polska Izba Książki i wpadła na pomysł, by wzorem niektórych państw Europy wprowadzić jednolitą cenę książek na nowości. Przygotowano projekt ustawy.

I tu warto podkreślić, że PIK to nie instytucja rządowa, ale, zacytujmy Wikipedię, „ogólnokrajowa organizacja samorządu gospodarczego, zrzeszająca zarówno wydawców, jak i księgarnie, hurtownie książek, drukarnie, a także wszelkie przedsiębiorstwa powiązane z rynkiem książki.” Ustawa ta jest więc wynikiem inicjatywy społecznej, to propozycja środowiska księgarzy.

 

PEŁNY TEKST PROJEKTU USTAWY http://www.pik.org.pl/

Główne założenia ustawy:

  • książka od dnia premiery przez okres 12 miesięcy ma mieć jedną cenę okładkową (ustaloną przez wydawcę) we wszystkich punktach sprzedaży. Możliwy jest jej obniżenie tylko o 5%
  • dla instytucji kultury, uczelni możliwy będzie rabat wysokości 20%
  • na targach książek nowe tytuły można będzie sprzedawać z 15% rabatem
  • można obniżać ceny książek uszkodzonych (jeśli poinformuje się nabywcę o stanie książki)

 

Autorzy projektu wyjaśniają, że ustawa o stałej cenie książki ma względzie: 

  • potrzebę ochrony książki jako dobra kultury, 
  • zapewnienie jej szerokiej i stałej dostępności na terytorium kraju, 
  • zapewnienie urozmaicenia dostępnej oferty czytelniczej, 
  • propagowanie czytelnictwa jako narzędzia rozwoju intelektualnego i kulturalnego jednostki i skutecznego sposobu budowania kapitału społecznego
  • wspieranie różnorodnej i ambitnej twórczości literackiej
  • stworzenie ram dla funkcjonowania krajowego rynku książki, w tym umożliwienie budowania zróżnicowanych sposobów dystrybucji przy jednoczesnym wspieraniu księgarni jako miejsc upowszechniania kultury

 

Dużo tu spraw wrzucono do jednego worka. Hasła o promocji czytelnictwa raczej należy włożyć między ładnie brzmiące bajki dla naiwnych.

 

PIK przekonywał do ustawy już od kilku lat, co zaowocowało burzliwą wymianą myśli. I tak:

 

Książka Najpotężniejszy przedmiot naszych czasówW 2013 na stronach Alei Komiksu  o pomyśle wypowiedzieli się przedstawiciele kilku wydawnictw. Zdania były podzielone.

Proponowana zmiana jest dla mnie bez sensu. Nie wpłynie raczej na wzrost czytelnictwa (a komiksu w szczególności). Ceny książek są kalkulowane na podstawie rabatów, jakich udziela się sklepom, hurtowniom i sieciówkom i tu powinno się poszukać reformy. W krajach cywilizowanych kontroli są poddawane nie tylko ceny końcowe, ale też systemy rabatowe – chociażby przez wprowadzenie jednej firmy, przez którą przechodzi całość sprzedaży i dystrybucji (np. wszystkie komiksy w USA przechodzą przez firmę Diamond – stworzoną przez i na potrzeby wydawców).

Myślę że cała akcja jest inspirowana i „popychana” przez duże sklepy sieciowe. To właśnie one nie dają rabatów lub dają kosmetyczne, natomiast same oczekują od wydawców rabatów ok. 55% od ceny okładkowej. Chyba chcą dorżnąć i tak już ledwo dyszące księgarnie i całkowicie zmonopolizować rynek.”

Maciej Pietrasik, Taurus Media i Centrum Komiksu 

 

Zastanawiam się też dlaczego ustawa chce regulować (zakazywać) rabaty udzielane klientom, a nie wspomina nic o rabatach wymuszanych przez dystrybutorów. Gdyby ustawa ograniczała marżę np. z 50 do 33%, wtedy ja jako wydawca mógłbym obniżyć cenę okładkową książki aż o 25%. Wtedy sklepy specjalistyczne nie musiałyby stosować rabatów, dla klientów sklepów specjalistycznych ceny pozostałyby nie zmienione, zaś dla klientów zwykłych księgarni ceny by spadły. Może takie rozwiązanie byłoby właściwe? Ale jestem pewien, że takie rozwiązanie wzbudziłoby protest księgarzy i hurtowników.”

Leszek Kaczanowski, Ongrys

 

„Nie uważamy natomiast, iż wprowadzenie stałej ceny spowoduje, że książki staną się mniej dostępne dla czytelników. Stała cena spowoduje obniżenie marż hurtowników i detalistów, a wydawcom pozwoli lepiej kontrolować nakłady. W wyniku tego cena okładkowa książki będzie niższa.”

Łukasz Kuśnierz, Wydawnictwo SQN

 

„Spójrzmy jeszcze na listę członków Polskiej Izby Książki. Proszę przyjrzeć się dokładnie, kto domaga się tego prawa: Empik (i cała grupa wydawnictw będąca ich własnością), Matras, hurtownicy i dystrybutorzy, drukarze (też!), targi książki, księgarnie. Oczywiście nie ma całego mnóstwa wydawców, którzy wolą działać na wolnym rynku, a nie regulowanym, a często i nie stać ich na składki PIK.

Ciekawym jest więc, że grupa reprezentująca duże podmioty czuje się zagrożona. Przez co? Właśnie przez wolny rynek. Na tym rynku takie firmy jak Matras i Empik nie mogą konkurować w internecie z firmami bazującymi na bardzo małej marży, a pomimo to przynoszącymi zysk. Z firmami, które zwykły normalnie płacić za towar (wydawcy lub pośrednikowi)!

Drugą ciekawostką jest propozycja regulowania tylko cen dla klienta. Co to znaczy? A to, że PIK znów chroni interesów swoich członków i nie ograniczy ich rabatów handlowych (choć taka ustawa jeśliby miała powstać powinna ograniczać również wszelkie inne dodatkowe opłaty wpisywane w umowy np. opłaty za zwrot wydawcy towaru, za wyłożenie na półki, za dobrą sprzedaż w sieci, itd.).”

Paweł Timofiejuk, Timof i cisi wspólnicy

 

Najostrzej zareagował prezes wydawnictwa Albatros, nieżyjący już Andrzej Kuryłowicz. Napisał on w tej sprawie list otwarty, mocno krytykujący projekt PIK. 

Przypomnijmy – PIK zrzesza ok. 200 wydawców, spośród kilkunastu tysięcy funkcjonujących na rynku. Nie jest więc żadną wiarygodną reprezentacją środowiska wydawniczo-księgarskiego. Nie ma więc powodu, aby pomysły akurat tej grupy ludzi musiały być narzucane przeważającej większości innych podmiotów. (…)

Sam projekt, wymieniający w swojej preambule rzekomo pozytywne konsekwencje wprowadzenia stałej ceny na książkę to zestaw pobożnych życzeń (typu zwiększenie czytelnictwa, spadek średniej ceny książki, wzrost sprzedaży) i rygorów sprzecznych nierzadko ze zdrowym rozsądkiem, sprzeczny z istniejącym prawodawstwem zabraniającym zmów cenowych, stanowiący zaprzeczenie idei wolnego rynku (…)

Ustawa o stałej cenie książki jest nam potrzebna tak, jak lodówki na Antarktydzie. Jakie korzyści mają płynąć dla czytelnika i wydawcy z uniemożliwienia sprzedaży książek w sieciach dyskontowych i hipermarketach? Wiadomo przecież, że tego typu placówki mogą sprzedawać towary (w tym książki) wyłącznie w cenach niższych niż gdzie indziej – Empikach, Matrasach czy zwykłych księgarniach. Taki jest bowiem sens ich istnienia. Nie mogąc mieć niższej ceny na nowo wydaną książkę, zastąpią ją innym produktem. Ludzie, których stać najwyżej na wydanie 20-25 zl za książkę i którzy nigdy nie zaopatrują się w nią po cenie Empiku, zwyczajnie zrezygnują z zakupu. Czy w ten sposób ma zwiększyć się czytelnictwo i wzrosnąć sprzedaż? Nonsens widoczny gołym okiem.

Po co przenosić na polski grunt rozwiązania z Francji, gdzie realia ekonomiczne są zupełnie inne, poziom zarobków nieporównywalny z Polską, a sprawy z powództwa o charakterze gospodarczym rozstrzygane w tempie 10 razy szybszym, niż u nas? Komu to ma służyć? Czytelnikom i bibliotekom, które będą musiały ograniczyć zakup nowości – na pewno nie!

Prawie monopolistom typu Empik, który niechętnie patrzy na sprzedaż w Biedronkach – na pewno tak.

Czy o to wam chodzi, szanowni przedstawiciele Izby? Może powiecie to wprost?

 

W tym czasie, rok 2014, było to odważne pójście pod prąd, projekt ustawy miał bowiem wielu zwolenników. Znani autorzy i ludzie związani ze światem kultury podpisali się pod listem otwartym Polska książka potrzebuje ratunku” skierowanym do premier Ewy Kopacz i parlamentarzystów:

Literaci, wydawcy i księgarze nie mają siły politycznej porównywalnej z górnikami. Zapewne dlatego apele ludzi tworzących książki pozostają bez echa od lat. Nie prosimy o dotacje z budżetu państwa, nie prosimy o umorzenie długów w ZUS, czy w Urzędach Skarbowych. Prosimy jedynie o uchwalenie przyjaznych dla książki przepisów, podobnych do tych obowiązujących w wielu krajach Europy od roku 1981.

Czy takie przepisy rozwiążą wszystkie problemy? Nie, ale doświadczenia Francji, Niemiec, Włoch, czy Holandii wskazują, że mogą być bardzo ważnym narzędziem pozwalającym spowalniać negatywne zjawiska niszczące piśmiennictwo i czytelnictwo. Naszą wspólną intencją jest powstrzymanie stałego spadku sprzedaży i czytelnictwa książek w Polsce. Nowa regulacja ma zapewnić czytelnikom możliwość dostępu do szerokiej listy tytułów, bez filtrów narzucanych przez politykę zakupową globalnych dystrybutorów książek. (…)”

Pod listem podpisali się m.in.: Hanna Bakuła, prof. Jerzy Bralczyk, Sylwia Chutnik, Krzysztof Daukszewicz, Małgorzata Gutowska-Adamczyk, Krystyna Janda, prof. Jerzy Jarniewicz, Małgorzata Kalicińska, Sławomir Koper, prof. Ewa Łętowska, Michał Nogaś, Maria Nurowska, Olga Tokarczuk, Szczepan Twardoch, Janusz Leon Wiśniewski, Zygmunt Miłoszewski (tutaj warto przeczytać wypowiedź pisarza o ustalaniu ceny jego książki pt. „Gniew”: https://www.facebook.com/Zygmunt.Miloszewski/posts/788918894508229)

ustawa o jednolitej cenie książek

17 marca 2015  senacka Komisja Kultury i Środków Przekazu (czasy koalicji PO-PSL) jednogłośnie zdecydowała o podjęciu prac legislacyjnych nad projektem ustawy o jednolitej cenie książki. Poseł Jacek Świat (PiS) oponował wtedy:

Były takie rozwiązania w Skandynawii i Wielkiej Brytanii. Te kraje wycofały się z tego pomysłu. Skutkiem było to, że większość małych, niezależnych księgarń upadła. Z kolei w Izraelu (..) po wprowadzeniu jednolitej ceny książki, spadły – czytelnictwo, obroty i zyski wydawców. Sprawa jest trudna”.

2 marca 2017 roku projekt ustawy trafił do MKiDN

Dyskusja rozgorzała na nowo. Tym razem to przeciwników ustawy słychać najgłośniej:

Petycja czytelników (cały czas zbierane są podpisy): LINK  

List Redaktor Naczelnej serwis Lubimy czytać do Ministra kultury (wyniki sondy wśród czytelników serwisu dot.  wprowadzenia ustawy; udział wzięło blisko 6 tys. internautów)http://lubimyczytac.pl/aktualnosci/8454/list-w-sprawie-ustawy-o-ksiazce

Przede wszystkim cena książki (czy się zmniejszy, czy nie) nie wpłynie praktycznie w ŻADEN sposób na poziom czytelnictwa. Gdyby to faktycznie cena książek była jedyną przeszkodą w czytaniu, biblioteki byłyby oblegane, a przecież stale zmniejsza się liczba osób korzystających z bibliotek. Więc używanie górnolotnych haseł o ratowaniu czytelnictwa to dla mnie mydlenie oczu. Faktycznie, rynek księgarski potrzebuje nowych rozwiązań, wojna cenowa między księgarniami (i stacjonarnymi, i internetowymi) nie może trwać wiecznie. Ale nie takich, jaki proponują twórcy ustawy”. (jedna z opinii z powyższej sondy)

 

List kierowany do Ministra Piotra Glińskiego, który prezentuje stanowisko niewielkich wydawnictw w sprawie ustawy o książce: 

Wyrażamy swój sprzeciw wobec ustawy o jednolitej cenie książki, gdyż uważamy, że ustawa ta pogorszy wyjątkowo trudną sytuację małych wydawców literatury niszowej, specjalistycznej i popularnonaukowej, spowoduje spadek czytelnictwa, a być może także spowoduje wzrost cen książek. 

Podstawowym argumentem jest brak zapisów w ustawie dotyczących poszczególnych ogniw dystrybucji. To sprawi, że dysproporcje pomiędzy ceną zakupu przez hurtownie/sieci a ceną okładkową pozostaną bez zmian. Na takiej sytuacji zyskają dystrybutorzy książek – przeważnie wielkie sieci, w tym ta oparta o zagraniczny kapitał. Wydawcy oraz polscy księgarze stracą na wprowadzeniu stałej ceny książki.

Posłużmy się przykładem: książka w cenie okładkowej 40,00 zł jest dostarczana do hurtowni w cenie 20,00 zł. W tych 20,00 zł zawiera się koszt praw autorskich, tłumaczeń, druku, redakcji, korekty, grafiki i niewielki zysk wydawcy (ok. 4 zł). Obniżenie ceny okładkowej o 20% (z 40,00 do 32,00 zł) spowoduje, że hurtownia będzie kupować tę książkę za 16,00 zł, a więc zysk wydawnictwa wyniesie 0,00 zł. Żaden zapis ustawy nie ogranicza marż dystrybutorów, więc nie będzie żadnego powodu do obniżenia ceny okładkowej. Zaznaczamy, że dystrybutorzy/sieci/ hurtownie (bazujące na rabatach 50%-60%, które ze względu na ustawę wcale nie ulegną zmianie) generują dla wydawcy większą część zysku ze sprzedaży tytułu. (…)

Wiara w to, że ustawa o stałej cenie książki „przeniesie” klientów sklepów internetowych do księgarń stacjonarnych jest wyjątkowo naiwna. Rynek e-commerce i m-commerce rozwija się niezwykle intensywnie na całym świecie, także w Europie. W naszym kraju rośnie o kilkanaście procent rocznie. W samym 2016 roku osiągnął wartość ponad 36 mld zł. Klienci kupują w internecie nie tylko ze względu na rabaty, ale też z wielu innych przyczyn, których nie zmieni ani ustawa o cenie minimalnej książki, ani inna regulacja. Co więcej, księgarnie internetowe są dobrodziejami małych i średnich wydawców – dzięki elastyczności i sprawności w docieraniu do grup docelowych szybko przyciągają klientów, a pieniądze z tytułu sprzedanych książek błyskawicznie odprowadzają do wydawców.

 

Do pełniejszego obrazu brakuje nam jeszcze opinii księgarni internetowej

Ustawa o jednolitej cenie ksiazki bonito

Od ponad 11 lat jesteśmy w stanie zorganizować naszą firmę tak, by oferując tak korzystne ceny czytelnikom, być firmą rentowną, płacącą podatki w Polsce, zatrudniającą legalnie około 300 pracowników i płacącą terminowo ponad 700 współpracującym z nami wydawcom. Dzieje się tak dzięki rozwijającemu się od ponad ćwierć wieku w Polsce dostępowi do internetu i internetowego handlu, z którego korzysta już ponad 80% Polaków. Dzięki temu można śmiało stwierdzić, że jeszcze nigdy nie było tak łatwego dostępu do książek jak w chwili obecnej, gdzie czytelnik z każdego zakątka Polski może zamówić dowolny tytuł z dostawą w dowolne miejsce.

Pomyślmy zatem o czytelnikach i ich portfelach, rodzicach, którzy obecnie mogą kupić dzieciom trzy książki zamiast dwóch. Nie kierujmy się chęcią osiągania większego zysku przez przedsiębiorców nie potrafiących dostosować się do obecnych realiów, z których wielu nie posiada nawet witryny internetowej. Nie argumentujmy proponowanej ustawy chęcią zwiększenia dostępu do książek, który już teraz jest na bardzo wysokim poziomie.”

 

Głos zabrał też Minister Piotr Gliński.

Ustawa o stałej cenie książki Piotr Gliński twitter

 

Trudna sytuacja drobnych księgarń to wierzchołek góry lodowej, problem jest bardziej złożony, bo… 

Po pierwsze, szaleństwo! Na sprzedaży książek najwięcej zarabia nie ich autor, nie wydawca, lecz… dystrybutor*. 

Po drugie współpraca wydawnictw z Empikiem czy Matrasem zdecydowanie nie jest usłana różami**  

Po trzecie, oferta książek coraz bardziej zawęża się do empikowych bestsellerów, a książki niszowe z małych wydawnictw, by dotrzeć do czytelnika mają mocno pod górkę. 

I po czwarte, książki nie są produktem podstawowej potrzeby – nie trafiają na listę zakupów przeciętnego, niezamożnego Polaka.

Wiąże się to (ale nie uzasadnia!) z czytelnictwem w Polsce, które jak wiadomo spada na łeb, na szyję i niedługo osiągnie poziom depresji (dosłownie i w przenośni).

books

Naprawa rynku książki w Polsce jest potrzebna, ale akurat ta ustawa o stałej cenie książki w tym nie pomoże. Przeciwnie, z dużym prawdopodobieństwem jeszcze bardziej zaszkodzi. Jest korzystna głównie dla dużych sieci księgarskich.

Czy ustawa wejdzie w życie? Wątpię. 

A gdyby jednak? 

 

Prawdopodobny jest taki scenariusz:

Wydawcy pozbawieni możliwości organizowania wyprzedaży tytułów, które na rynku się nie przyjęły nie będą raczej ryzykować wydawania literatury niszowej, ambitnej. Trudnej też będzie przebić się debiutantom. Prawdopodobnie zmniejszą się nakłady książek. Ceny produkcji książki (tłumaczenie, redakcja, okładka, druk) pozostaną bez zmian. Bardzo wątpliwe, by w tej sytuacji wydawnictwo obniżyło obecnie istniejące ceny okładkowe. Będzie drogo. Dodatkowo pamiętajmy, że wydawca otrzymuje wynagrodzenie za sprzedane książki (50% ceny okładkowej) po upływie 9-12 miesięcy. Pierwszy rok po wprowadzeniu ustawy będzie raczej trudny, bo czytelnicy ograniczą zakupy nowości, zabraknie też szybkich przychodów z własnej księgarni internetowej (ma ją wielu wydawców, uniezależnia ich to w części od dużych sieci księgarskich).

Najbardziej straci na tym czytelnik. Oferta książek się zmniejszy, a dostęp do kultury będzie jeszcze bardziej zależał od zasobności portfela. Ciężko też będzie przy zakupach podręczników. Drogie będą książki, w których ważna jest aktualna treść tzn. przewodniki, atlasy, książki specjalistyczne z zakresu prawa itp

Ustawa, gdyby weszła w życie w obecnej formie, szkodziłaby też księgarniom internetowym i supermarketom, które mają w swojej ofercie książki. Z tych ostatnich książki, skoro nie mogą być tanie, najzwyczajniej pewnie by zniknęły (po co tracić miejsce w sklepie na towar, który się nie sprzedaje?). Księgarnie internetowe się wybronią, nadal będą mogły przyciągać klientów zniżkami, tylko że na tytuły wydane dawniej (musi upłynąć rok od premiery). Marcin A. Dobkowski w artykule Jak dobić rynek wydawniczy, czyli jednolita cena książek*** zwraca jednak uwagę, że:

Ustawa wymusza na księgarniach internetowych wprowadzenie szeregu kosztownych zmian w systemach informatycznych i wzięcia pełnej odpowiedzialności za poprawność pozyskiwanych z wielu źródeł danych. Wiele księgarń internetowych  będzie zmuszona do migracji na inne oprogramowanie, gdyż dotychczasowych dostawca nie będzie w stanie zaoferować odpowiedniej funkcjonalności wymaganej wyłącznie w handlu książkami.

Zmiany polegającej na rozpoznawaniu i „omijaniu” nowości książkowych będą wymagać np.: kody rabatowe; programy lojalnościowe; rabaty za wielkość zamówienia; zmiany ceny dostawy lub darmowa dostawa zależna od ilości lub wartości zamówienia; naliczanie rabatów/punktów/chargebac. Zmiany wymagać będzie integracja z dostawcami (pobieranie daty wprowadzenia do obrotu) lub dodatkowa integracja z bazą Biblioteki Narodowej.

Pomijając wykonalność, czas realizacji i poprawność takich zmian, koszty wyniosą nie mniej niż kilka tysięcy złotych (wstępne oszacowanie w kilku popularnych systemach).”

A małe księgarnie stacjonarne, od których wszystko się zaczęło? Myślę, że nie odczują zasadniczej zmiany. Osoby, które czytają książki, jeśli je kupują (bo mogą przecież ograniczać się tylko do wypożyczania), to raczej robią zakupy od razu po kilka tytułów. Większą ofertę mają w sieciach księgarskich, po co czekać na sprowadzenie książki przez małą księgarnię stacjonarną i zostać obciążonym kosztami jej otrzymania (taki obowiązek nakłada proponowana ustawa)? Zresztą Empik czy Matras z reguły są bliżej i bardziej po drodze (np. w centrum handlowym). A jeszcze lepiej zrobić zakupy w księgarni internetowej, w której będą zniżki na starsze tytuły. Przy większych zakupach będzie oszczędnie.  Ci którzy książki kupowali rzadko np. nowości w prezencie pod choinkę, teraz pewnie zrezygnują z literatury. 

Jak to rezolutnie stwierdziła Polska Izba Książki „Książka to nie kiełbasa i nie powinna być sprzedawana w promocji”. Cóż książka to jak najbardziej towar, który by został dostrzeżony i zakupiony, trzeba najpierw wypromować, inaczej zginie w tłumie innych tytułów. Na szczęście, i w tym faktycznie różni się od kiełbasy, nie ma terminu przydatności. Jeśli rzeczywiście ustawa wejdzie w życie, czytelnicy zwrócą się w stronę dawniej wydanych książek. I to akurat jest plus. 

 

Warto przeczytać! Źródła i przydatne linki:

* Czy pisarz zarabia więcej niż sprzątaczka http://spisekpisarzy.pl/2014/03/czy-pisarz-zarabia-wiecej-niz.html

** Małe wydawnictwo kontra Empik http://spisekpisarzy.pl/2015/02/jak-empik-zarabia-na-niesprzedawaniu-ksiazek.html oraz kłopoty wydawców z Matrasem http://www.rp.pl/artykul/1015947-Matras-opoznia-platnosci-wydawcom.html

***Jak dobić rynek wydawniczy czyli jednolita cena książki https://geniuscreations.pl/aktualnosci/dobic-rynek-wydawniczy-czyli-jednolita-cena-ksiazki/

Ustawa o książce, czego ci o niej nie mówią  http://spisekpisarzy.pl/2015/05/ustawa-o-ksiazce-czego-ci-o-niej-nie-mowia.html

Polska książka potrzebuje ratunku http://swiatczytnikow.pl/polska-ksiazka-potrzebuje-ratunku-list-otwarty-autorow-i-wydawcow-czy-maja-racje/

Dlaczego nie kupię już książki http://leonzabookowiec.blogspot.com/2017/03/dlaczego-nie-kupie-juz-ksiazki.html

Totalna manipulacja http://wpolityce.pl/polityka/331729-totalna-manipulacja-ustawa-o-jednolitej-cenie-ksiazki-pomysl-powstal-w-2013-popierali-go-znani-pisarze-a-zajela-sie-nim-platforma-skad-wiec-wsciekly-atak-na-pis